Polski dystrybutor choć raz wykazał się wyczuciem i do francuskiego tytułu dodał słowo "Zakochany". Podobnie jak wcześniej "Szekspir" i "Jane" tak i "Molier" opowiada o trudnych początkach artystycznej kariery jednego z najbardziej znanych światowych twórców.
I jak wcześniejsze filmy, odgrywa tę samą historię, w niemal identyczny sposób. Jedyna różnica sprowadza się właściwie do języka mówionego, jakim tym razem jest francuski. Jak zwykle młody twórca ma wiele talentu, ale nie potrafi go wykorzystać. Blokadę przełamie dopiero nieszczęśliwa miłość, która doświadczy artystę na tyle, by mógł zacząć płodzić sukcesy.
"Zakochany Molier" jest komedyjką dość przeciętną. Francuzom tym razem zabrakło pomysłu na rozbawienie widzów postacią jednego z najważniejszych komediopisarzy Francji. Pewnie dlatego sam Molier grany przez Romaina Durisa wypada blado, a pierwsze skrzypce gra Fabrice Luchini. To jego postać pana Jourdaina jest źródłem całego komizmu, a sam Luchini okazuje się o co najmniej dwie długości wyprzedzać wszystkich pozostałych aktorów. Dla jego gry film warty jest obejrzenia.